Wychowałam się w rodzinie lekarskiej…

... opowiada Kasia Kowalska, córka internistki

• Wychowałaś się w rodzinie lekarskiej. Kiedy to sobie uświadomiłaś?

Na początku wydawało mi się to chyba oczywiste i naturalne i nie dostrzegałam tu żadnej wyjątkowości. Wydawało mi się, że wszystkie dzieci chodzą do szpitala i mogą wchodzić z rodzicami bez kolejki do różnych gabinetów. ;-) Moment przełomowy nastąpił chyba w drugiej klasie podstawówki, gdy kolega Leszek przepisał z mojego zeszytu razem z lekcjami, na których był nieobecny, moje szkolne wypracowanie na temat, kim są moi rodzice. Wypracowanie zaczynało się od stwierdzenia „Moja mama jest lekarzem i pracuje w poliklinice.” Kolega odczytał je potem przy całej klasie jako własne. Zapanowała wtedy niezręczna cisza ze strony pani nauczycielki. Okazało się, że nie każda mama pracuje w poliklinice. ;-)

Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy odwiedziłaś miejsce pracy mamy? Jakie ono było? Jak zapamiętałaś je jako dziecko? Czy mama była bardzo pochłonięta pracą zawodową?

Pierwszej wizyty w szpitalu raczej nie pamiętam. Ogólnie zapamiętałam go raczej dość ponuro pod względem wizualnym – długaśne, słabo oświetlone korytarze (w porównaniu z moimi rozmiarami wydawały mi się ogromne; w ogóle szpital wydawał mi się ogromny i bardzo skomplikowany), ławki dla pacjentów też jakieś takie ciemne. Nie było tam nic kolorowego (nawet różne plakaty, które wisiały na ścianach, przy tym kiepskim oświetleniu były raczej marnym ożywieniem krajobrazu). Brak kolorów przejawiał się też w tym, że w szpitalnych gabinetach był słaby wybór kredek i długopisów i nie miałam czym rysować, jak czasem przesiadywałam gdzieś przycupnięta za parawanem. ;-)

Szczególnego pochłonięcia pracą nie pamiętam – powiedziałabym tak: czas przeznaczony na pracę był na pewno solidnie tą pracą wypełniony, ale nie było jakiegoś wszechogarniającego pochłonięcia, które by przenikało na inne obszary życia.

A czy ty sama chciałaś zostać lekarzem? Czy wiedziałaś, na czym polega praca mamy? Czy wydawała Ci się ona na tyle pasjonująca, że chciałabyś pójść w jej ślady? Dość powszechne w środowisku lekarskim jest kontynuowanie tradycji rodzinnej, a każda lekarka gdy urodzi dziecko, to ma gdzieś w podświadomości myśl, że do domu przybył zestaw „Mały lekarz”.

Praca mamy, oglądana z dziecięcej perspektywy w gruncie rzeczy dość wycinkowo, nie jawiła mi się jako szczególnie interesująca (może to ten ponury wygląd szpitala położył się na tym cieniem). Teraz z perspektywy czasu widzę, że wyglądała mi dość urzędniczo – trochę jak przyjmowanie niekończącej się kolejki petentów w okienku. ;-) Tak to widziałam, jak byłam mała. Interesujący aspekt pojawił się dopiero później (gdzieś w czasach wczesnonastoletnich), gdy zaczęłam dostrzegać różne historie o ciekawych przypadkach, o łączeniu ze sobą różnych pozornie niepowiązanych faktów, o podejmowaniu decyzji. Medycyna sama w sobie zaciekawiła mnie chyba w czasach licealnych (jak to jest, że człowiek jest taki skomplikowany i wszystko w nim działa!), ale zawsze miałam raczej silny rozdźwięk między fascynującą naturą samej materii medycznej a dość szarą rzeczywistością szpitalną i to chyba właśnie dlatego nie zostałam lekarzem. To chyba dla takich ludzi jak ja tworzone są seriale typu „Ostry dyżur” czy „Dr House”. ;-)

Jesteś mamą kilkuletniej córeczki. Czy chciałbyś, aby kontynuowała tradycje rodzinne i została młodą lekarką?

Ha, przyjemnie jest mieć lekarza w rodzinie, więc zapewne szczególnie bym jej od takiego planu nie odwodziła. ;-) Co ciekawe, wiele przypadkowych osób mówi, że zostanie ona w przyszłości lekarzem, więc kto wie, może faktycznie tak się stanie.

Życzymy spełnienia tej przepowiedni, wyrażając nadzieję, że kraj studiów medycznych oraz przyszłej praktyki lekarskiej będzie starannie przemyślany. Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiała Krystyna Knypl

GdL 7_2012