Matka w biegu

28gdl 4 20172200

Barbara Iwanik

Nie zliczę, ile niewykorzystanych karnetów na aerobik wylądowało w moim koszu na śmieci... ile razy nie zdążyłam na czas na basen, tańce i inne sportowe zajęcia. Zawsze „coś”: a to korki, a to dodatkowy pacjent w przychodni, późniejszy powrót męża z pracy, rodzinne uroczystości, czy w końcu błagalny wzrok dziecka mówiący: „mamo, nie idź”.
Żądna aktywności fizycznej postanowiłam ćwiczyć w domu. Rozkładałam specjalną matę, przebierałam się w sportowe ubranie i próbowałam nadążyć za Ewą Chodakowską czy inną gwiazdą fitness. Szybko okazało się jednak, że w moim domu panują warunki ekstremalne: trudno robić brzuszki, gdy pies liże po twarzy, a dziecko wkłada klocki do oczu.

Wydawało się, że nie ma już dla mnie ratunku i nie odnajdę się w żadnej dyscyplinie sportowej, że skazana jestem na los stereotypowej matki, która tyje z lenistwa, bo zamiast pracować, siedzi z dzieckiem w domu i zamienia szare komórki na lipocyty...

Kilka osób podpowiadało mi, żebym zaczęła biegać, ale był to dla mnie pomysł abstrakcyjny, niczym misja na Marsa. Dawno, dawno temu, w czasach licealnych, poszłam z koleżanką pobiegać po parku... myślałam, że wypluję płuca i umrę na środku trawnika. Szczęśliwie nie umarłam. Jednak od tamtej pory na sam widok biegaczy robiło mi się słabo. Dokąd oni tak pędzą? Jak oni tak mogą? Czy nie boją się kontuzji?

Między świętami a sylwestrem trafiłam w sieci na wywiad z Matuszem Jasińskim, trenerem sportowym, w którym tłumaczył laikom, jak zacząć biegać. Jak nie wypluwać płuc, jak stopniowo przyzwyczajać organizm do zwiększonego wysiłku. Postanowiłam podjąć wyzwanie. Nie zapałałam nagłą miłością do biegania, po prostu wydawało mi się to jedynym dostępnym dla mnie sportem. Nie pomyliłam się!

poczbieg400

1 stycznia, w Nowy Rok, odbyłam pierwszy trening biegowy. Trwał 7 minut i był całkiem przyjemny. Z dużą ciekawością czekałam na kolejne... i tak krok po kroku, w ciągu 10 tygodni, zwiększyłam czas treningu do 45 minut.

Biegam 3 lub 4 razy w tygodniu i uważam, że to wspaniała aktywność fizyczna dla matek. Po pierwsze – jest za darmo. Po drugie – biegasz, kiedy chcesz. Nie trzeba nigdzie zdążyć na czas. Nie ma znaczenia, czy wybiegniesz o 17.00, 17.15, a może dopiero o 18.00, po przeczytaniu dziecku siódmy raz tej samej książeczki... a czasem udaje się dopiero o 21.00, gdy dziecko już śpi. Po trzecie – bieganie to czas, w którym można usłyszeć swoje myśli i pobyć sam na sam z sobą... – czy nie o tym marzą matki po całym dniu spędzonym z dzieckiem?

biegdlahospicjow2017200

Mam za sobą udział w pierwszym zorganizowanym biegu – Biegu dla Hospicjów. Dystans w sam raz dla początkującego biegacza – 4200 m. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona atmosferą tego spotkania. Spodziewałam się samych świetnie wytrenowanych sportowców, którzy będą patrzeć na mnie spode łba, tymczasem spotkałam mnóstwo przyjaźnie nastawionych zawodników: biegające rodziny, pary, dzieci, a nawet psy.

Biegło mi się bardzo przyjemnie, w ogóle nie przejmowałam się tym, ile osób mnie wyprzedza, cieszyłam się, że biegnę po swojemu, w moim tempie, na własnych zasadach. A gdy tuż przed metą zobaczyłam kibicującego męża z córeczką, po moim policzku popłynęły łzy radości.

nameciex660

Trudno mi uwierzyć, że to piszę, ale naprawdę, z całego serca, polecam bieganie. Mądre bieganie. I lojalnie ostrzegam, że ten sport uzależnia. Powoduje wyrzut endorfin i nowych pomysłów. Małżonek twierdzi, że podmieniono mu żonę.

Barbara Iwanik
młodszy asystent na oddziale chemioterapii

28gdl 4 2017400

GdL 4_2017