Trójpodział społeczeństwa

Krystyna Knypl

DSC00589custom

Z lekcji wychowania obywatelskiego wszyscy wiemy, że jest trójpodział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Z codziennych zaś obserwacji wynika, że analogicznie dzieli się społeczeństwo: na lekarzy, pacjentów i tych, co nie dostali się na medycynę. Lekarze, będący analogią do władzy ustawodawczej, starają się ustanawiać reguły leczenia. Pacjenci, będący odpowiednikiem władzy wykonawczej, próbują niekiedy wykonywać otrzymane od lekarzy zalecenia. Natomiast ci obywatele, którzy nie dostali się na medycynę, spełniają funkcje sądownicze. Wszystko wiedzą najlepiej, mają najlepsze teorie nieskażone żadną praktyką, a ponadto zawsze na końcu języka bojowy okrzyk: „Do sądu z tym lekarzem!”.

Nie dostać się na medycynę można w wyniku decyzji komisji egzaminacyjnej lub decyzji własnej („O Boże, na tej medycynie trzeba się tyle uczyć! Nie podołam!”). Może to też być wynik decyzji tatusia i mamusi („Dziecko moje kochane, nie pozwalam ci iść na medycynę, takie jesteś wątłe, a po medycynie to tylko harówka na dyżurach i salach operacyjnych”).

No i siedzi w człowieku cierń taki nie do wyjęcia. Nawet odwiedzenie szpitalnego oddziału ratunkowego o 3.30 nad ranem w celu wyjęcia takiego ciała obcego nic nie pomoże, bo cierń siedzi w duszy, a bezduszne dochtory takich cierpień nie leczą. Nie zawsze kleszcza potrafią wyjąć, a co dopiero cierń siedzący w zbolałej duszy od czasów egzaminu maturalnego! Na rentgenie takiego ciernia nie widać, tomografia komputerowa go nie wykaże, no może ta super czuła 128-rzędowa coś by wynalazła… Kto wie?

Cierń uwiera, przemieszcza się, rani i zostawia blizny. Gdy ktoś ma takie cierniowe blizny, to ma obywatelskie prawo do wypowiadania się na każdy temat związany z medycyną i oceny każdej decyzji lekarza. A jak jeszcze taki niedoszły doktor poradzi się u dr. Google’a, to już po takim konsylium nie ma na niego mocnych. Wszystko wie!

Pojawia się jednak problem pieczątki pozwalającej swoje diagnozy wesprzeć decyzjami terapeutycznymi. I dusza dalej pozostaje rozdarta. Co robi taka dusza? Hula po forach internetowych, zabawia gości na imieninach recenzowaniem decyzji lekarskich lub idzie pracować do instytucji zarządzającej ochroną zdrowia.

Może też założyć fundację „w obronie” pacjentów i wypowiadać się w każdym dowolnym medium jako tak zwany "ałtorytet". Skomentowawszy już prawie wszystkie zagadnienia merytoryczne, „ałotrytet” zabiera się za etykę lekarską.

Czuje się potrzebny i niezastąpiony. Inni współtowarzysze losu, wyznaczonego przed laty decyzją okrutnej komisji egzaminów wstępnych na medycynę, klaszczą mu w zachwycie we wspólnej grupie terapeutycznej.

Jest raźniej, jest lepiej, już nie boli!

Ach, co za ulga!

Krystyna Knypl