Perfect City - kraina przyszłości, rozdział dziewiętnasty 21/10/2022

Poprzedni odcinek https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2096-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-osiemnasty-21-10-2022

Krystyna Knypl

Rozdział 19. Nowa pandemia wirusa świądu-23

Brak opisu.

John Brainwasher znając te cechy wirusów polecił starannie zdezynfekować prywatny odrzutowiec, którym udał się do Centrali Produkcji Wirusów na Zamówienie, aby zamówić nowy model biznesowy wirusa. Zamówienie Johna Brainwahera zlecono do realizacji w firmie Virus Manufacturing Factory w miejscowości Tam-Ten-Vir. Zleceniobiorcy  skuszeni wysokim honorarium zaproponowanym przez Johna wyprodukowali zamówionego wirusa w ciągu 3 tygodni.

Uroczyste przekazanie pierwszej partii wirusów odbyło się w hotelu The Golden Age, gdzie producenci patogenów na zamówienie podejmowali ważnych gości. Realizatorem  pomysłu eleganckiego podejmowania gości z branży biznesu wirusowego  była  firma Geyzer, którego prezesem był energiczny  biznesmen Huberto Bamboula, znany z sukcesów biznesowych oraz niespotykanej determinacji w dążeniu do wytyczonych celów finansowych.

Brak opisu.

Hotel The Golden Age

Uroczyste przekazanie pierwszego miliona gotowych do inwazji Itchwirusów-23 zorganizowano w hotelu The Golden Age w Atenach, bowiem Huberto był z pochodzenia Grekiem. Brano tez pod uwagę, że  każde zamówienie nowego wirusa było początkiem do złotego wieku dla Virus Manufacturing Factory, choć wiadomo było, że gdy przeminie wiek złoty to jest potem strasznie dużo różnorakiej roboty, a czasem nawet kłopoty. No, ale kto by się przejmował przyszłością, skoro teraźniejszość była tak podniecająca?

Nowy wirus został nazwany Itchvirus-23 (od angielskiego słowa itch czyli świąd). Choroba objawiała się w pierwszych dniach powtarzalnymi ukłuciami powodowanymi przez kolce wirusa, które były  zbudowane z dotychczas nieznanych białek. Niestety zarówno producenci, jak i zamawiający nie przewidzieli ani też nie uwzględnili w produkcji faktu, że wirus przenosił się nie tylko z człowieka na drugiego człowieka, ale też wędrował w obrębie zakażonego organizmu zmieniając swoją lokalizację i powodując świąd w nowych okolicach ciała człowieka.

W produkcji wirusa nie przewidziano niestety, że ludzie nie tylko podawali dłonie innym osobom na początku i końcu spotkania, ale także dotykali różnych części własnego ciała. O ile wszyscy byli od dzieciństwa nauczeni aby nie dotykać twarzy, to nie dało się egzystować bez kilkakrotnego w ciągu doby dotknięcia okolic intymnych, w związku z wykonywaniem  czynności fizjologicznych. Przemieszczony przy okazji wykonywania wspomnianych czynności wirus do nowej lokalizacji doznawał mutacji i z niewiniątka zamieniał się w okrutną hydrę, która swoimi lepkimi mackami przyczepiała się z niezwykłą siłą do ciała zaatakowanego nieszczęśnika.

Brak opisu.

 Itchwirus-23, czyli wirus świądu - 23, mutacja Beta

Wirus wykorzystał chytrze fakt, że ludzie myli ręce opuszczając WC, a nie myli przed dotknięciem okolic intymnych. O tym aspekcie nie pomyśleli również projektanci nowego patogenu.

Już po kilku dniach od wypuszczenia wirusa w przestrzeń publiczną zauważono, że pierwsze objawy dotyczyły głównie przedniej okolicy intymnej, z tej prostej przyczyny, że częstość dotykania w ciągu doby tej okolicy była większa niż okolicy tylnej. Początkowo interpretowano te dolegliwości jako objawy dyzuryczne, ale gdy świąd przeniósł się na tylną okolicę intymną to - jak mówi znane powiedzenie - skończył się żart, zaczęły się schody.

Z uwagi na powszechne, codzienne shake-handy między ludźmi oraz dotykanie okolic intymnych podczas czynności fizjologicznych, tempo przenoszenia się wirusa było niezwykle szybkie. Wirus atakował głownie sfery biznesowe, finansowe oraz polityczne mające shake-hand w swych zwyczajach częściej niż rolnicy, ogrodnicy lub kucharki.

Zakażeni  osobnicy z powodu uciążliwości objawów musieli  przebywać w domach. Władze Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL) znalazły się w nie lada kłopocie. Jak leczyć? Jak zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa? To były dylematy trudne do rozwiązania.

Podstawowym jednak wyzwaniem było naukowe potwierdzenie wirusowej przyczyny dolegliwości zlokalizowanych w okolicach intymnych. Krajowa Rada Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA)  zaproponowała wymaz z końcowego odcinka przewodu pokarmowego pobrany za pomocą specjalnego drewnianego patyka owiniętego na końcu watą, który należało wprowadzić na głębokość 15 cm od punktu końcowego przewodu pokarmowego. Pacjenci narzekali na ból przy pobieraniu wymazu, ale w końcu nie miało to większego znaczenia dla wielkiej idei precyzyjnego diagnozowania nowej, groźnej choorby. Problemem było to, że podczas bólu spowodowanego gmeraniem w odbytnicy, pacjenci zaciskali pośladki i ruszali nimi na boki co powodowało, że końcówka drewnianego patyka wymazowego dość często odłamywała się i pozostawała w dolnym odcinku przewodu pokarmowego jako niebezpieczne ciało obce. Co robić? Jak zaradzić temu powikłaniu  i nie zniechęcić  pacjentów do zgłaszania się na badanie w kierunku nowej infekcji wirusowej?- debatowano na kolejnych posiedzeniach Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA).

Przepisy o przymusowym wykonywaniu wymazu przed podróżą lub  zezwoleniem na wykonywanie pracy siedzącej  w siedzibie instytucji nie rozwiązywało problemu. Potrzebna była jakaś prozdrowotna zachęta o wymowie profilaktycznej. Zdecydowano się utworzyć Pakietową Usługę Profilaktyczno-Analną (PUPA). Usługa była oferowana świadczeniobiorcom, u których nastąpiło  odłamanie końcowego fragmentu patyka, polegała ona na jednoczesnym wykonaniu  rektoskopii  wraz z gastroskopią w znieczuleniu ogólnym. W opisie oferty podkreślono, że znane powiedzenie iż nie ma nic złego co by na dobre się nie zdało ma naukowe podstawy bowiem złamanie patyka wymazowego i badania z nim związane pozwalają na wczesne wykrywanie nowotworów przewodu pokarmowego.

Dziennikarze na tropie wirusa

Nowa sytuacja epidemiologiczna budziła powszechne zainteresowanie zarówno mediów jak i mieszkańców Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL). Zrozumiałym więc było, że ekipy dziennikarzy udawały się do siedziby władzy ustawodawczej w celu zdobycia informacji z pierwszej ręki na temat co wybrańcy narodu zamierzają zrobić z tą niezwykle skomplikowaną sytuacją medyczną.

Brak opisu.

Niestety nie było łatwo zdobyć chętnego i dobrze poinformowanego rozmówcę. Dziennikarze ustawiali się w segmencie prasowym Sejmu ze swoimi kamerami i cierpliwie oczekiwali na kogoś chętnego do udzielenia wywiadu.

Matylda, otrzymująca w przeszłości akredytacje sejmowe, zaintrygowana przebiegiem wydarzeń także wybrała się do gmachu parlamentu.

Pobrała przepustkę, okazała ją strażnikowi przy wejściu na teren Sejmu, minęła zastanawiająco pusty dziedziniec otaczający poszczególne budynki i weszła do gmachu głównego.

Brak opisu.

Gmach główny każdego roboczego dnia tętniący życiem, dziś świecił pustkami. Przez hol na parterze przemykały tylko pojedyncze osoby z personelu sejmowego. Korzystając z okazji, że wnętrze gmachu głównego jest puste,

Dlaczego wąż Hipokratesa, a nie jakiś innym motyw, i do tego taki długi? . Gdyby był to budynek wydziału lekarskiego, to było by jasne, ale sejmu? - zastanawiała się Matylda. Wąż ciągnął się przez całą długość schodów prowadzących z pierwszego piętra na parter. Ciekawe gdzie on popełźnie on dalej? - rozmyślała Matylda. No dobra, zostawiam węża na razie w spokoju, trzeba poszukać jakiegoś źródła informacji.

 Brak opisu.

 Zajrzała do głównej sali obrad i ku jej niezwykłemu zaskoczeniu była ona pusta, a jedyną osobą w niej był w niej przewodniczący sesji prowadzący obrady.

- A gdzie jest reszta posłów? - zapytała Matylda jednego z dziennikarzy stojącego obok drzwi..

- Obrady są on line. Dużo osób złapało jakiegoś wirusa i nie mogą siedzieć - odpowiedział kolega.

- Co złapali? Wirusa? I dlaczego nie mogą siedzieć na obradach? - dopytywała zdziwiona  Matylda. Czego to ludzie nie wymyślą aby z on site przenieść się w domowe pielesze i pracować on line! Najwyraźniej koncepcja metaversum zaczyna przyjmować realne kształty. Ciekawe czy choroby też będą wirtualne czy nadal realne? - pomyślała zaintrygowana nieznanymi do tej pory faktami.

Sprawa była na tyle pilna, że minister zdrowia zwołał w trybie pilnym posiedzenie Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA) aby opracować  wytyczne postępowania dla wszystkich obywateli. Ustalono, że najważniejsze będzie wydanie instrukcji mycia rąk. Wytyczne ujęto w formie wierszowanej aby była łatwiejsza do zapamiętania.

Brak opisu.

Naukowe wytyczne mycia rąk, by uniknąć strasznych mąk

Zaraz szybko umyj ręce,

nie tkwij w ciągłej, strasznej męce,

Mycie rąk zaś wszystko zmienia

w kwestii stanu zakażenia.

Rząd nas wszystkim już panuje,

mycie rąk wciąż nadzoruje,

Narodowa to jest drama

gdy publiczność myje sama,

Ręce, palce i nadgarstki,

w sposób zwykły, geszefciarski.

Dziś potrzebne są wytyczne,

aby umyć palce liczne.

Nie pieść kciukiem dozownika,

z tego dużo zła wyniki!

A ministru w swej podzięce, krzyknij:

Ja cię kręcę!

Minister oraz rada ekspertów i autorytetów postanowili zwoływać codzienne konferencje prasowe podczas których podawano o ile wzrosło zużycie wody oraz mydła. Ludzie niestety nie mieli skrzydeł i nie mogli odfrunąć ze swojej rzeczywistości. Pozostała im jedynie cierpliwie czekać na to co przyniesie im dobry los. 

Nieoczekiwanie  z pomocą nadeszły wirusy oraz nowa konstytucja Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL), w której napisano, że wszystkie istoty są równe niezależnie od liczby posiadanych komórek w swoim organizmie. Ponadto zdecydowano, że Pandemladzka Republika Ludowa (PRL) będzie miała też krótszą nazwę  Szczepionezja.

W następstwie konstytucyjnych postanowień jednokomórkowce stały się równe wielokomórkowcom  czyli ludziom i zwierzętom. Skoro tak postanowiono w najważniejszym dokumencie  PRL wirusy postanowiły skorzystać z konstytucyjnego prawa do równości, a więc w dostępie do podejmowania decyzji odnośnie formy istnienia swojego ciała. Skoro ludzie, a nie los czy biologia, mogli decydować o tym czy są kobietą, mężczyzną czy inną formą, to oczywistym jest, że wirusom wolno też było stanowić o sobie i formie istnienia, wliczając potencjał zakaźności. Dzięki temu potencjałowi mogły wpływania na losy ludzi i zwierząt w wymiarze globalnym.

Podczas narady wszystkich ośmiu grup wirusów zdecydowano, że wszystkie zmutują się do form łagodnych. Tak jako ludzie pisali na swoich wizytówkach jak się do nich zwracać, tak samo wirusy postanowiły wydać instrukcję językową.

Przyjęły, że będą posługiwały się zaimkami osobowymi Vir/Vira.

Wysoko zakaźne wirusy powodujące długotrwałe i ciężkie choroby postanowiły zmutować się do Virus catharalis, który powodował jedynie katar. Szybko zorientowały się jednak, że 7 dniowa choroba nie zapewniały im należytej powagi społecznej. Na Global Virus Conference w mieście Chcivos postanowiły zmutować się do Virus catharalis chronicus (VCC) postaci powodującej katar trwający 70 dni i w pierwszej kolejności zaatakowały uczestników obrad.  

 Jak na wirusa przystało VCC wkradł się w następnej kolejności do najważniejszych gabinetów władzy Szczepionezji. Nosy władców tego świata zaatakowane bezwzględnym wirusem produkowały wydzielinę zmuszającą do ciągłego ich oczyszczania. Na rynku zaczynało brakować chusteczek jednorazowych.

Adaś mający – nomen omen – nosa do interesów zamówił u znajomego instruktora łyżwiarstwa cały Dreamliner chusteczek do nosa. Samolot wylądował na krajowym lotnisku, rozpakowano kontenery i nastąpiła mega konsternacja. W opakowaniach były produkty o wymiarach chusteczek, ale wyprodukowano je z papieru ściernego.

Po pierwszym szoku postanowiono jakość upchnąć ten towar.  Zatrudniono tzw. ekspertów, którymi byli różni ludzie cierpiący na Zespół Zabawy w Doktora (ZZD). Zespól ten rozwijał się u osób, które nie dostały się na medycynę lub nie miały odwagi zdawać na ten niezwykle trudne studia. Parli więc biedacy do komentowania zagadnień medycznych w mediach stwarzając u czytelników i słuchaczy złudzenie, że są lekarzami.

Eksperci rozpoczęli promocję chusteczek do nosa z papieru ściernego informując ludzi, że zawarte w nich korund ma podwójnie korzystne właściwości zwalczania Virus Catharalis Chronicus. Miały działać przeciwwirusowo oraz mechanicznie ścierać wirusy z nosa. Występujące zaczerwienienie nosa po zastosowaniu chusteczek z papieru ściernego interpretowano jako  korzystne przekrwienie dzięki któremu dopływało do śluzówek więcej krwi, a z nią przeciwciał. Nie wszyscy lekarze dawali wiarę tym wytłumaczeniom. Gromadzili się na forach internetowych i podawali w wątpliwość korzystne działanie chusteczek z papieru ściernego. Takie głosy godziły w wizerunek nie tylko Bidasia, ale całego przedsięwzięcia. Gdy antychusteczkowcy zaczęli podpisywać listy, petycje i inne formy społecznego protestu coś w tym zrobić. Przewodniczący Centralnej Izby Profesjonalistów Medycznych (CIPM) dr  Wergilusz Polip zarządził wysłanie stada dronów, które skanowały głowy wszystkich członków CIPM pod kątem nieprawomyślności. Osobników u których wyskanowano nieakceptowalne myśli wzywano na komisję, która orzekała o niemożności wykonywania zawodu profesjonalisty medycznego.

Krystyna Knypl

Komunikat:

Wszelkie podobieństwa do znanych czytelnikom osób, miejsc i faktów nie są przypadkowe, lecz zamierzone przez autorkę. Jednakże nie bierze ona odpowiedzialności za skojarzenia.
Czytelnicy, którzy niczego nie
kojarzą są w błędzie. Czytelnicy, którzy cokolwiek kojarzą też mogą błądzić.

Każdy czytelnik ma prawo myśleć co mu się podoba, ponieważ myśl ludzka jest wolna i zawsze taka będzie.

GdL 10/2022

Następny odcinek:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2098-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-dwudziesty-21-10-2022